W dniu 20.VIII.1980 r. został wybrany przewodniczącym Komitetu
Założycielskiego NSZZ „Solidarność”, a po
wyborach w dniu 11 listopada 1980 sekretarzem Komitetu Zakładowego
w oddziale PGKiM w Sandomierzu. Jako przewodniczący ds.
mieszkaniowych na rejon miasta Sandomierz i członek Komisji
Koordynacyjnej przy Hucie Szkła Okiennego w Sandomierzu ujawnił szereg
nieprawidłowości mieszkaniowych popełnionych przez różnych prominentów
m.in. zajmowanie lokalu o pow. 124 m2 przez 3 osobową rodzinę Zenona
Ciszewskiego, I sekretarza KM PZPR. Sytuację tą referował
z początkiem listopada 1981 r. razem z Bogdanem Lisem i Janem
Łużnym podczas strajku w regionie w czasie rozmów Komisji Rządowej z przedstawicielami
ZR NSZZ „S” Ziemia Sandomierska.
W południe 13.XII.1981 r., jako przewodniczący KZ NSZZ "S" w
PGKiM w Sandomierzu, został zabrany do Komendy Miejskiej
MO w Sandomierzu, gdzie podpisał oświadczenie o „lojalności”.
Na drugi dzień, w obecności
komisji składającej się z przedstawicieli zarządu
PGKiM, komisarza wojskowego i SB uczestniczył w
zarekwirowaniu dokumentów KZ NSZZ „S” i zaplombowaniu siedziby
(wszystkie wartościowe dokumenty i materiały zostały wcześniej
ukryte i zabezpieczone w domu Kazimierza P.).
Na podstawie dekretu o stanie wojennym został zawieszony przez dyrekcję na
funkcji przewodniczącego KZ NSZZ „S” i skierowany na poprzednio
zajmowane stanowisko kierowcy autobusu. Nieobecność w
pracy 15.XII.1981 r. uchroniła go przed zatrzymaniem i prowokacją
ze strony funkcjonariuszy milicji. W autobusie którym on miał jechać na
trasie Sandomierz Tarnobrzeg ktoś przykleił plakat o Katyniu, a milicjanci w
Tarnobrzegu wsiadając przednim pomostem zwròcili
się do kierowcy: Obywatelu Las dlaczego powiesiliście
plakat w autobusie? Ich zaskoczenie było tak duże, gdy dowiedzieli się
że kierowcą był Zbigniew Mazur, że puścili i jego i autobus nie zrywając
plakatu. Gdy prowokacja się nie udała został zatrzymany w swoim domu 16
grudnia wraz z innymi działaczami sandomierskiej „S”: Idalią Stępień,
Markiem Potulką-Wierzbińskimi,
Romualdem Augustyńskim pod zarzutem organizowania podziemia.
Osoby te miały być zalążkiem większej grupy oporu przeciwko WRONie i jej
ustaw.
Po trzech dniach został przewieziony z Komendy Miejskiej MO do Prokuratury
Wojewódzkiej, gdzie podczas przesłucha ń
przez prokuratorów Zakościelnego i Głowackiego
dowiedział się, że
jest organizatorem bojówek, a w pokoju Komisji Zakładowej NSZZ „S”
PGKiM „znaleziono”: pistolet, pałki, listy
prosekcyjne i pieniądze. Mimo przymusu fizycznego ze
strony prokuratora Zakościelnego (uszkodzona ręka i staw barkowy)
nie przyznał się do stawianych zarzutów. W dniu 21.XII.1981 r. otrzymał
decyzję o internowaniu z dnia 17.XII.1981 r. W tym samym czasie powiadomiono
żonę (w obecności 10-letniego syna i 6-letniej córki), że mąż został
skazany na karę śmierci (dopiero w lutym 1982 r. żona dowiedziała się
o faktycznych losach i miejscu pobytu męża). Na podaniach żony o zgodę na
widzenie i wyjazd do Załęża podpisywał naczelnik miasta Gosek odmownie.
Internowany w Załężu k/ Rzeszowa siedział początkowo w celi z Antonim
Kopaczewskim, Kazimierzem Komadowskim i Stanisławem Zipserem. Ze
względu na akcję dezinformacji społeczeństwa
przez massmedia w sprawie Antoniego Kopaczewskiego –
szefa Regionu Rrzeszowskiego (rzekoma defraudacja pieniędzy, wyjazd na Zachód)
cała cela była izolowana i więźniowie nie mogli wyjść nawet na spacer.
Czterokrotnie zmieniał cele, co dwa tygodnie był przesłuchiwany
przez funkcjonariuszy SB (por. Jamruz, por. Stasiak) i
namawiany do podpisania współpracy z SB. Zwolniony z internowania
3 maja 1982 r.
Każdy po wyjściu „na wolność” zobowiązany był zgłosić się
na swoja komendę i tam wypytywano go co ma zamiar robić
dalej oraz jakie ma kłopoty, to oni „pomogą”.
Ja, po wyjściu 3 maja 1982 roku, zgłosiłem się 5 maja w KW MO w Tarnobrzegu,
gdzie por. Różak z SB, poinformował mnie, że nie wolno mi się z
nikim spotykać, muszę wziąć urlop i nie pokazywać się w zakładzie pracy,
gdyż jak to powiedział pan porucznik; „może mnie
pierdolnąć zabłąkana kula”. Dnia 8 maja por. Różak i por.
Marek Jedynak oraz mundurowy, przeprowadzili rewizję w godzinach nocnych w moim
domu (w poszukiwaniu drukarni i ulotek). Tak też było 20 czerwca, 22 lipca i
29sierpnia. Dnia 19 września por Kundera Lesław i mundurowy po godzinie 24-tej
przyszli na rewizję — wspomina J. Las. W dniu 20 września 1982 r.
otrzymał pismo z prokuratury, że został zaocznie
skazany za przestępstwa polityczne sprzed 13 grudnia 1981
lecz objęła go „abolicja” pod warunkiem, że
w ciągu roku nie będzie działał na szkodę PRL. Gdyby coś zrobił, wyrok
zostanie odwieszony i dołożone za nowe przestępstwo. Mimo wyroku udało mu się
zmontować grupę osób które podnosiły na duchu społeczeństwo Sandomierza.
Napisy na murach, krzyże z kwiatów na Rynku oraz pod pomnikami naszych bohaterów
narodowych. Od wyjścia z Załęża 3 maja do 5 listopada,
do momentu pójścia do wojska pracował tylko półtora miesiąca. Resztę
czasu spędził w szpitalu i na chorobowym w związku z
wrzodami na żołądku i dwunastnicy.
5.XI.1982 r. został powołany do odbycia służby wojskowej w JW. 3466 w
Czerwonym Borze. Już 10.XI.1982 r. odmówił wraz z szer. rez.
Maciejem Beliną, Ryszardem Kuczerą, Zdzisławem Bełczewskim
i Marianem Kokotem zjedzenia obiadu. Jeszcze tego samego
dnia o godz. 21.30 zostali tymczasowo aresztowani w areszcie JW. W Białymstoku
i wszczęto przeciwko nim postępowanie przygotowawcze (Kokot został zwolniony
gdyż okazało się, że nigdy nie był w wojsku i nie składał przysięgi
wojskowej). Po 5 dniach podczas których nie otrzymywał żadnego posiłku tylko
kawę do picia został przewieziony do więzienia miejskiego w Białymstoku do
celi 505.
Jak pisał prokurator wojskowy: „W dniu 10.XI.1982 podczas przemarszu
żołnierzy przedmiotowego zgrupowania do stołówki śpiewano
„Rotę”. Przełożeni zostali zmuszeni do
zatrzymania części pododdziału i przypomnienia, że w wojsku śpiewa
się na komendę, a także tylko piosenki przewidziane w śpiewniku wojskowych.
Po przyjściu do stołówki wielu żołnierzy wcale nie pobrało posiłku,
natomiast niektórzy pobrali, ale w sposób demonstracyjny go nie spożyli
(...).”. Prokurator postawił wszystkim zarzut, że nie wykonali obowiązku
wynikającego ze służby „odmawiając przyjęcia posiłku”, tj. o
przestępstwo z art. 305 kk (nie wykonanie rozkazu w czasie stanu
wojennego). Odwołania od decyzji nie dawały żadnego skutku, jednak wyrokiem
sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego z 13.XII.1982 r. wszyscy
zostali uniewinnieni i zwolnieni z aresztu. Obrońcą
Jerzego Lasa był mec. Piotr Andrzejewski i Władysław Siła-Nowicki.
Okoliczności tej kuriozalnej sprawy przedstawiła niezależna
prasa krajowa oraz paryskie „Kontakty”.
Obóz w Czerwonym Borze prowadzony był przez SB i chociaż w mundurach
wojska polskiego dało się to odczuć w codziennej styczności z kadrą.
Najgorszym był dow òdca
major Braja, kapitan Gòrski, Smaga, Jurgielewicz, Kwiatkowski i
Nowakowski (takimi nazwiskami się posługiwano)
Po powrocie do „cywila” 3.II.1983 r., nie mógł powrócić do
pracy, „uciekł” na chorobowe. Rozpoczęły się
rewizje i ponowne przesłuchiwania na okoliczność działalności
opozycyjnej. Po złożeniu podania o paszport i wizę w
kwietniu 1983 r. przeszedł „pod opiekę” por. Wydry, kierownika
sekcji SB ds. paszportowych. Dnia 29
kwietnia byli na rewizji por. Korzeniowski Tomasz oraz kapral Misiuda Jerzy.
Celem rewizji i wizyty było zatrzymanie go przed obchodami 1-go Maja. Ponieważ
go nie znaleziono zatrzymali żonę na 24 godziny i straszyli, że dzieci oddadzą
do domu dziecka. Gdy zabrali żonę, dziećmi zaopiekował się teściu Józef
Wiatros. W dniach 1-3 Maja 1983 ukrywał się przed 48 godzinnym aresztowaniem
za co SB przeprowadziło trzy rewizje w jego domu. 5.V.1983
r. na terenie zakładu pracy został zatrzymany i miał zaszczyt być przesłuchiwanym
przez majora Leopolda Sadoka oraz kapitana Stanisława Zbruka oraz osadzonym w
areszcie na 24 godziny. 22.VI.1983r., w dniu wizyty Ojca
Św. w Krakowie na którą miał bilet oraz miejscówkę od proboszcza
Niewadziego, został skierowany na badania psychologiczne kierowców do PZM
w Mielcu.
Od 1978 r. córka Olga była chora na nerczycę i w miesięcznych
cyklach (miesiąc w domu miesiąc w szpitalu) była pacjentem szpitala w
Sandomierzu, Stalowej Woli, Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, i Prokocimiu w
Krakowie. Pod presją SB i decyzji dr Borowiec ordynatora
szpitala dziecięcego w Sandomierzu (która otrzymała polecenie odstawienia
leków chorej córce) zdecydował się na emigrację. W dniu 1.VIII.83 r. rozwiązał
umowę o pracę z PGKiM w Sandomierzu, a we wrześniu 1983 po przekazaniu
mieszkania Społdzielni oraz zdaniu książeczki wojskowej otrzymał
paszporty dla całej rodziny (żony i dwojga dzieci) z pieczęcią jednokrotnego
przekroczenia granicy polskiej. Tuż przed wyjazdem z kraju pojechał z całą
rodziną do matki, która mieszkała w woj. Słupskim. Tam też
otrzymał od Lucjana Roszczewskiego radiostację zrzuconą
balonem z Anglii, którą przewiózł do Sandomierza (na
jej bazie w latach 1985-86 działało w Sandomierzu Radio „S”).
11.IX.1983 r. przed wyjazdem z kraju z warszawskiego Okęcia przeszedł wraz
z żoną rewizję osobistą przeprowadzoną przez funkcjonariuszy SB. Na Okęciu
zarekwirowano im wszystkie pamiątki, zdjęcia i slajdy rodzinne, podręczniki
do angielskiego. Zabrali wszystko co miało znak lub symbol Solidarności.
Zabrali wszystkie pieniądze pozwalając zabrać 10 dolarów i 20 kg bagażu na
osobę. Nie otrzymali żadnego pokwitowania tylko pieczątkę w paszportach
„Mienie Przesiedleńcze 325203 Urząd Celny Port Lotniczy”. Samolot
był opόźniony
przez tą rewizję 45 minut lecz nie odleciał bez nich dzięki
przedstawicielowi Lufthanzy.
Kilkakrotnie składałem prośby do Komendy Wojewódzkiej MO w Tarnobrzegu
oraz do MSW o zwrot zabranych mi rzeczy, tak w domu podczas rewizji jak i na
lotnisku. Najpierw otrzymałem pismo z MO że wysłano wszystko do MSW do
Warszawy zgodnie z zaleceniem Ministra (pismo W-574/82z dnia 23 grudnia 1982), a
potem z Warszawy z MSW pismo AE-I-1222/92/AK z dnia 11/03/92, że w biurze
Ewidencji i Archiwum UOP oraz w Wydziale Prezydialnym Komendy Wojewódzkiej
Policji w Tarnobrzegu brak jest dokumentów oraz informacji dotyczących
przedmiotów mi zabranych. Podobne pismo otrzymałem z Kancelarii Sejmu Nr BKS-
7430/01/92/ZŻ z dnia 17 lipca 1992 – wspomina Jerzy.
Spółdzielnia Mieszkaniowa w Sandomierzu nie oddała pieniędzy wpłaconych
na mieszkanie, nie pozwolono zameldować nikogo z rodziny ani też przekazać
rodzinie mieszkania (mam czterech żonatych braci i zamężną siostrę mieszkających
na kupie z rodzicami oraz żona ma zamężną siostrę mieszkająca z rodzicami)
Do tej pory nie oddano mi pieniędzy i chyba jestem dalej członkiem spółdzielni
(tak mi się wydawało). W Styczniu 2002 – dowiedziałem się, że decyzją
Spółdzielni już w 1983 zostałem pozbawiony praw członkowskich, a pieniądze
przepadły. Nie pomogły odwołania do władz polskich z Radą Państwa i Sejmem
na czele.
Wylądowali w obozie przejściowym w Bad Soden w Niemczech, gdzie córka
początkowo leżała w szpitalu w Fuldzie. Po pobraniu biopsji z nerek odesłana
została wraz z rodziną do Seattle (USA). W Seattle znajduje się klinika
dziecięca w której to po raz pierwszy została zoperowana nerka i gdzie
odbywają się konferencje z udziałem lekarzy z całego świata. Lekarze z
Fuldy też brali udział w tych konferencjach i dzięki nim poszukano nam
sponsorów z Seattle. Był nim chiński kosciół. Córka
w Polsce chorowała pięć lat przechodząc miesięczne cykle chorobowe i poznając
zapach różnych szpitali. W Seattle w szpitalu była tylko jeden raz, dostała
lekarstwa i do tej pory (15 lat) na nerki nie chorowała.
Od 1984 r. współpracował z Komitetem Pomocy Solidarności w Nowym Yorku
oraz Biurem Koordynacyjnym NSSZ „Solidarność”
za Granicą (Joanna Pilarska – Bruksela). Ligia Kurasiewicz, członek
Biskupiego Komitetu Pomocy, pisała po latach
w miesięczniku „Sandomierz”: „W czasach, kiedy godzinami
stało się w kolejkach po
podstawowe produkty żywnościowe, przydzielone na kartki, dzięki
przesyłkom Jerzego Lasa mieliśmy dodatkowy tłuszcz, mąkę, ser, a nawet
słodycze, które w PRL w latach osiemdziesiątych były przewidziane (w ograniczonych
ilościach) tylko dla dzieci i młodzieży do lat osiemnastu”. W
latach 1985-89 jego pomocą prywatną objęte było ok. 20 osób
nie licząc rodziny. Działalność charytatywna przekształciła
się w 1989 r. w tzw. „Fundusz Leków” i jest
kontynuowana do chwili obecnej.
wróć >
|