We
wrześniu otrzymałem wezwanie do WKU, a tam „bilet na ćwiczenia”
(byłem już w rezerwie, po odbyciu zasadniczej służby
wojskowej). Miałem się stawić 5 listopada 1982 w
Czerwonym Borze. Po rozeznaniu w sytuacji (że Czerwony Bór to
jednostka i poligon MSW, gdzie „ćwiczyli” między
innymi zomowcy) podjąłem próbę uniknięcia tych „ćwiczeń”,
ze względu na chorobę. Kilka dni po wysłaniu do WKU
zwolnienia L-4 odwiedzili mnie Smutni Panowie – tym razem
w wojskowych mundurkach – i poinformowali, że w Czerwonym
Borze tak czy inaczej będę musiał się stawić, a jeśli
choroba mi w tym będzie przeszkadzała to oni pomogą, zawiozą
karetką, nawet ze szpitala. Moje L-4 było „załatwione”
dzięki kontaktom z lekarską Solidarnością, więc żeby nie
narażać lekarzy na ewentualne poważne kłopoty, zdecydowałem
się pojechać. I tak 16 listopada 1982 znalazłem się w
wojskowym obozie specjalnym dla członków „Solidarności”
w Czerwonym Borze, jako jeden z ok. 450, 3 kompanie (dostałem
przydział do baraku, w którym był m.in. Jurek Siwoń z
Ostrowca Świętokrzyskiego). Z tego co wiem byłem ostatnim, który
tam dotarł, jednym z kilku z Warszawy - cała reszta pochodziła
głównie z południowo-wschodniej Polski. Od kolegów z baraku dowiedziałem
się, że w obozie siedzi sama Solidarność. Że kilka dni wcześniej
10 listopada 1982 podjęta była próba strajku głodowego
(pobranie i zwrócenie nietkniętego obiadu) na znak solidarności
z mającymi się odbyć tego dnia w całym kraju protestami związkowymi.
Kilku chłopaków wówczas zamknęli do aresztu.
Że przeprowadzano już rewizje pod przykrywką strzelania: za
wał, na strzelnicę, wprowadzani byli grupami
„nasi”, a wewnątrz strzelnicy odbywał się kipisz;
w tym samym czasie, tuż obok żołnierze poborowi z czynnej służby
odbywali strzelanie; po rewizji wyprowadzali zrewidowanych na
drugą stronę strzelnicy, tak żeby nie mieli kontaktu z
jeszcze oczekującymi. Dowiedziałem się, że WSW-kontrwywiad
wzywa pojedynczo na rozmowy i próbuje przesłuchiwać na temat
działalności związkowej (mnie też się to „przytrafiło”).
Pierwszego dnia w obozie, fasując mundur usłyszałem pretensje
podpitego sierżanta,magazyniera do jednego z naszych obozowych
nadzorców - poruczników: „nie „p…dol, że to
jakieś tam ćwiczenia. W Wolnej Europie mówili, że to obóz
dla członków Solidarności. Internaty mają likwidować, więc
tu ich teraz będą trzymać. Tylko, że ja nie pisałem się na
klawisza!”.
Na Święta
Bożego Narodzenia i na Sylwestra część z nas otrzymała
2-dniowe przepustki. Ja dostałem na Święta. W Warszawie z
informacjami o Czerwonym Borze pojechałem, między innymi, do
Prymasowskiego Komitetu Pomocy przy ul. Piwnej. Ksiądz Bronisław
Dembowski (obecnie biskup), znany mi wcześniej z jego wizyt w
obozie w Białołęce, zniecierpliwiony, zastopował moją próbę
przekazania informacji retorycznym zapytaniem: czy jestem gotowy
ponieść prawne konsekwencje ujawnienia tajemnicy wojskowej? I
na tym się ta rozmowa zakończyła. Późnym wieczorem tego
samego dnia, dzięki znajomości z Marią Diatłowicką, dotarłem
do jej wujka Ryszarda Rejfa, jedynego członka Rady Państwa, który
nie poparł wprowadzenia stanu wojennego. Przekazałem mu
wszystko, co wiedziałem na temat obozu. Informacje zostały także
przekazane na zachód i ukazały się między innymi w The Los
Angeles Times.
Wróciłem
do obozu. A tam codzienne, kilkukilometrowe marsze (tam i
powrotem) do pracy przy budowie „beznadziejnej piaskowej
drogi do nikąd” na poligonie. A oficjalnie, jak się później
okazało z adnotacji w książeczce wojskowej: przeszkolenie na
specjalność wojskową saper! - czyli, że nas wszystkich
przeszkolili tam niby na saperów!!! Co to mogło oznaczać
w planach komunistów wie każdy, kto choć trochę interesował
się II Wojną Światową.
W Sylwestra
31 grudnia 1982 (w grafiku na ten dzień od kolacji do północy
przewidziany był „czas wolny”) ok. 21-szej, w moim
baraku śpiewaliśmy różne
piosenki, w tym patriotyczne. Podczas „Boże coś Polskę”
do baraku wszedł oficer dyżurny, dowódca mojej kompanii i
podoficer dyżurny. Zapisywali nazwiska. Moje też (stałem,
podczas śpiewania, najbliżej drzwi). Następnego dnia dywanik u dowódcy
obozu, majora Braji. Efekt: dla mnie 10 dni aresztu, dla kolegi
z baraku 5 dni. Areszt (który odsiedziałem w styczniu)
spowodował, że te 10 dni zgodnie z obowiązującymi
regulaminami, musiałem „dosłużyć”. Więc po
likwidacji obozu 3 lutego 1983 zostałem przetrzymany w
jednostce na „normalnej” kompanii służby czynnej
(obecnie jest tam Zakład Karny) do 13 lutego 1983. Z Czerwonego
Boru wyszedłem chyba jako ostatni internowany „pensjonariusz” WOS
nr 6.
Wojciech
Podgórzak
Biogram
zamieszczony w książce „Ludzie Nowej”
Pseudonim
„Kuzyn”. z zawodu technik ekonomista.
Z
działalnością niezależną związany od 13 grudnia 1981. w
chwili wprowadzenia stanu wojennego Sekretarz Komisji Zakładowej
NSZZ Solidarność przy Warszawskim „Mostostalu”.
Brał udział w budowaniu struktur podziemnych na szczeblu zakładowym
(Tajna KZ „Mostostal-Warszawa”, pismo UFO”)
oraz struktur międzyzakładowych (CDNMRKS – Adam
Borowski, Andrzej Kondraciuk), a także w organizowaniu ponadzakładowej
siatki kolportażu wydawnictw niezależnych (Sławomir i Zofia
Kwiatkowscy, Krzysztof Mazur, Stanisław Nitecki, Włodzimierz
Truskolarski, Hanna Wojtulewska). Internowany w Białołęce
od 9 maja 1981 do 22 lipca 1981. Ponownie zamknięty w tzw.
wojskowym obozie specjalnym dla członków Solidarności w
Czerwonym Borze od 16 listopada 1981 do 12 marca 1982. Od marca
1982 związany z Nową. Najpierw na sicie (nauczyciel –
Witold Sielewicz); drukował okładki do książek oraz kaset
(Nowa Kaseta) wspólnie z żoną Wandą. w grudniu 1984 zatrzymany
na 48 godzin po wpadce drukarni w Zalesiu (aresztowani Stanisław
Nitecki i inni). Od 1985 drukował (wspólnie z Krzysztofem
Mazurem) dla Nowej na offsecie; nauczyciele – emil
Broniarek i Andrzej Górski.
Na
początku 1987 wspólnie ze Stanisławem Niteckim brał udział
w uzyskaniu tzw. dojścia w Zakładach Papierniczych we Włocławku,
umożliwiającego zakupy dużych ilości papieru dla
podziemnych wydawnictw (pierwszy transport wiosną 1987 roku:
ok. 7 – 8 ton, w paletach). 29 kwietnia 1987 wpadka w
podziemnej drukarni w Raszynie, w trakcie druku „Wołania
na puszczy” Stefana Kisielewskiego – w domu
Katarzyny Fiszdon. Zatrzymanie na 48 godz. + kolegium. Straconą
wówczas maszynę offsetową marki Roneo Vicers Nr 75028274, a
odzyskaną z magazynów SB po 1989 roku, przekazał 5 grudnia
2002 Fundacji Ośrodka Karta w Warszawie.
W
okresie pracy dla Nowej współpraca z: Grzegorzem Bogutą,
Markiem Borowikiem, Markiem Chimiakiem, Januszem Gajewskim,
Krzysztofem Mazurem, Stanisławem Niteckim, Witoldem Sielewiczem.
Od lata 1987 do lutego 1989 pracował jako drukarz dla Adama
Borowskiego – wydawnictwa Wers, Prawy Margines, także
„Tygodnik Mazowsze”, „Praworządność”
i inne. Współpraca w tym okresie ze Zbigniewem Jusisem, rodziną
Kochlewskich z Komorowa, Tomaszem Pogorzelskim, Markiem Rasińskim.
w lutym 1989 wyjechał do USA.
Po
powrocie do kraju w grudniu 1992 praca w prywatnych firmach.
Obecnie w Randstad Sp. z o.o. na stanowisku specjalisty ds. kadr
i płac.
23
marca 2004 decyzją IPN Nr 571/04 uznany jako osoba
pokrzywdzona.
Wyróżniony
Medalem 25-lecia Solidarności.

Relacja Wojciecha Podgórza
zrealizowana przez Pomorską
Inicjatywę Historyczną w Jastrzębiej Górze w 2017 roku.
wróć >
|